"Magda"
Była ciepła, lipcowa noc. Właśnie minęła północ. Jaśmina siedziała z Magdą na balkonie. Dziewczyny wspominały dawne czasy, plotkowały, opowiadały o swoim życiu, a od jakiegoś czasu siedziały w ciszy wpatrzone w wielki okrągły księżyc unoszący się nad drzewami. Milczenie przedłużało się. Jaśmina rozmyślała o wieczornym spotkaniu z koleżanką.
Magda zaraz po szkole wyjechała za granicę i od tego czasu się nie widziały. Spotkała ją dzisiaj przed swoim domem, gdy wracała z wieczornego spaceru i zaprosiła do siebie. Magda była… dziwna, choć Jaśmina nie była przekonana czy to najwłaściwsze określenie, ale nic lepszego nie przychodziło jej do głowy. Nic nie jadła, nic nie piła, była bardzo blada. Jaśmina była coraz bardziej przekonana, że to spotkanie nie było przypadkowe, że Magda na nią czekała.
- Pójdę już - powiedziała cicho Magda przerywając milczenie - pewnie ci przeszkadzam? Jutro idziesz do pracy, a jest już po północy, nie wyśpisz się.
- Nie przeszkadzasz, chodzę późno spać. Zresztą jest pełnia, zawsze mam wtedy problem ze snem.
- Aha. A co wtedy robisz?
- Czytam, myślę o różnych rzeczach, piszę… Wiesz, próbują pisać.
- A… - Magda pokiwała głową.
- Albo… rozmawiam ze zmarłymi.
- A… - Magda znowu pokiwała głową.
- Naprawdę. Nie w myślach… Oni… oni naprawdę przychodzą i rozmawiam z nimi… Zresztą mówiłam wam o tym na jakiejś imprezie gdy chodziliśmy do szkoły. Śmiałyście się wtedy ze mnie i mówiły, że za dużo wypiłam.
- Pamiętam. Teraz ci wierzę… rozumiem to - odparła cicho Magda.
- Rozumiesz?
- Tak.
- Magda, co ci jest? - spytała Jaśmina z troską w głosie.
- W zasadzie nic - odparła smutno Magda.
- A tak naprawdę? Co się stało?
- W zasadzie nic… Umarłam trzy dni temu…