środa, 28 października 2020

- "Ucieczka"

„Ucieczka” 

Kinga, jej mąż Jakub i dwoje ich dzieci, siedzieli przy niezbyt czystym stoliku w dworcowym barze pijąc coca-colę. Przyjechali do tej małej nadmorskiej miejscowości spędzić wakacje. Za dwa dni będzie ich dziesiąta rocznica ślubu. Jakub kupił żonie pierścionek z prawdziwą perłą i nie mógł się doczekać chwili gdy jej go wręczy. Był bardzo dumny ze swojej pięknej żony i dwójki dzieci. 

Kinga powiedziała, że musi skorzystać z toalety. Wstała i szybko wyszła z baru. Przeszła przez dworcowy korytarz, minęła toalety, wyszła na peron i wskoczyła do pociągu, który stał najbliżej. 
Usidła w pustym przedziale i zasłoniła się starą żółto-brązową firanką. Z okna pociągu widziała dworcowy bar, męża i dzieci, siedzących przy stoliku. 
Nawet stąd widziała, że mąż jest radosny, mówił coś do dzieci, a one uśmiechają się do niego. Jego dwa skarby: ośmioletni Adaś i pięcioletnia Ania. 
Kindze po raz pierwszy zrobiło się ich żal. Przecież on nawet nie przypuszczał, że to nie są jego dzieci, ba, to nawet nie są jej dzieci. Ale tego miał się już nigdy nie dowiedzieć. 

Kinga zamyśliła się… Wyszła za Jakuba, bo myślała, że robi dobrze. Był przystojny, bogaty, (potem się okazało, że jednak nie tak bardzo bogaty). Myślała, że miłość przyjdzie później. Nigdy nie przyszła. Po dwóch latach małżeństwa urodziła syna. Rodziła w szpitalu, w którym pracowała jako pielęgniarka. Jakub był akurat w delegacji za granicą, więc nie wiedział, że dziecko urodziło się martwe. Lekarka i położna, jej bardzo dobre przyjaciółki, powiedziały jej, że wczoraj młoda matka zostawiła w szpitalu swoje dziecko, więc jeżeli chce… mogą zamienić dzieci. Przynajmniej tamto dziecko nie trafi do domu dziecka. Kinga się zgodziła, sama nie wiedziała dlaczego. One załatwiły wszystko i tak Adaś trafił do ich domu. Jakub oczywiście o niczym nie wiedział. 

Drugiego chłopca urodziła w nocy trzy lata później, w tym samym szpitalu. Na dyżurze były znowu jej przyjaciółki: lekarka i położna. Godzinę przed nią rodziła jakaś biedna schorowana kobieta. Urodziła córkę i lamentowała, że chłop ją za to pobije. W domu ma już cztery córki i teraz miał być syn. Znowu będzie musiała zajść w ciążę, bo jej mąż powiedział, że będzie rodziła tak długo, aż urodzi mu syna. Kinga bez wahania zaproponowała kobiecie zamianę dzieci. Ta początkowo się zdziwiła, później oburzyła, ostatecznie jednak zgodziła się z radością. Lekarka i położna, (które miały bardzo liberalne podejście do życia, dzieci i ceniły u kobiet prawo robienia tego, czego chcą) stwierdziły, że to świetny pomysł i zgodziły się na to. Wszystkie kobiety obiecały, że nigdy nikomu nic nie powiedzą. Wszystkie dotrzymały słowa do końca życia. I tak Ania trafiła do ich domu. 

Pociąg wreszcie ruszył. Kinga zamknęła oczy i odetchnęła z ulgą. „Nareszcie”. Męczyła się przez te wszystkie lata. Nie kochała męża, nie kochała dzieci. Codzienne wymuszone uśmiechy, wesołe miny, seks, czesanie dzieci, wspólne obiady, spacery, udawanie szczęśliwej. Miała tego już dość. Wiedziała, że za chwilę zaczną jej szukać, Jakub wpadnie w rozpacz, może się załamie, a dzieci… a co ją to obchodzi. 
Kupiła u konduktora bilet i usiadła swobodnie przy oknie. Pociąg jechał coraz szybciej. Zamknęła oczy i uśmiechała się do siebie, pierwszy raz szczerze. Może i jest złą żoną i wyrodną matką, ale wreszcie jest, może nie szczęśliwa, ale… nie wiedziała jak określić ten stan. Bawiło ją to. Miała nadzieję, że nigdy jej nie znajdą. 
Oparła głowę o szybę i z pogodnym uśmiechem na ustach podziwiała zmieniający się krajobraz.