piątek, 13 listopada 2020

- „Grota solna”

„Grota solna” 

15.00 
Siedzimy w grocie solnej. Miła pani z obsługi prosi o ciszę i przypomina o wyłączeniu telefonów, mówi żeby nie rozmawiać, nie chodzić, chyba że ktoś musi do toalety, bo to wszystko przeszkadza innym. Wychodzi. Siedzimy, oddychamy, muzyka relaksacyjna włączona, światło zgaszone. 
15.02 
Wchodzę spóźnialscy. Dziadkowie z wnukami (3 sztuki, około 10-15 lat). Każdy z torbą wypchaną kocem (bo przecież krzesła są twarde, zimno będzie więc trzeba się opatulić tym kocem). Stoją na środku i szukają miejsca. Znaleźli. Zaczyna się wyciąganie kocy, nakładanie ich na krzesła, moszczenie się, szuranie. Trwa to do 15.07. Siedzą. 
15.07 
Jedna pani mówi, że muzyka jest za głośna. Ale zorientowawszy się, że nie ma już pani z obsługi, siada z niezadowoloną miną. To nic że usiadła sobie akurat pod głośnikiem, a na drugim końcu groty są wolne miejsca. Nie przesiada się. 
15.08 
Dziadkowi przypomniało się, że nie zabrał taboretu pod nogi. Wstaję. Idzie po taboret (przez całe grotę). Przyniósł dla siebie i najstarszego wnuka. Panowie rozłożyli krzesła do pozycji leżącej i położyli nogi na taborety. Cisza. 
15.09 
Pani obok wnuka patrzy na jego rozłożone krzesło i mówi, że też tak chce ale nie wie jak to zrobić. 
Młodzieniec tłumaczy co należy zrobić. Nic. W końcu pomaga i oboje szarpią się z krzesłem. Po chwili szurania oparcie opada do pozycji leżącej. Pani próbuje ale widać, że to nie to. "Bo mi to śleciało" mówi i szarpie krzesło żeby trochę podnieść oparcie. Po chwili szurania jest tak jak chciała. Cisza. 
15.12 
Dziadek tłumaczy wnuczkowi, że 45 min w grocie, to tak jak 3 dni nad morzem. 
W grocie jest akwarium więc dziadek informuje wnuka, że w akwarium pływają ryby słodkowodne (mimo że to grota solna). 
Czuje lekki niepokój o mój wzrok. Siedzę najbliżej akwarium ale żadnej ryby w nim nie widzę. Jest żwirek, kamienie, korzenie, filtr działa, bąbelki lecą ale ryb nie ma (może mają restart akwarium albo czekają na nową dostawę). Szukam ryb. Nie ma. Już spokojny o mój wzrok siedzę spokojnie już teraz w zupełnej ciszy. 
15.15 
Najmłodszy wnuczek siada wyprostowany i "szeptem" mówi "Ale cisza" i kładzie się spokojnie na rozłożonym krześle. 
15.28 
Pani spod głośnika ściąga nogi z taboretu (szurając), przesuwa go do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu, ustawia go w tym samym miejscu w którym był dotychczas i kładzie się na krześle. 
15.32 
Przestrzeń groty wypełnia równomierne chrapanie. 
15.33 
Najmłodszy wnuczek sprawdza która jest godzina, rozświetlając na chwilę półmrok telefonem. 
15.35 
Wnuczek znowu sprawdza która jest godzina. 
15.41 
Pani spod głośnika siada wyprostowana i przesuwa taboret (4 minuty do końca seansu więc trzeba się przygotować do wyjścia). 
15.43 
Pani spod głośnika obserwuje ludzi. Nikt się nie rusza bo przecież trwa jeszcze seans. Ona wstaję, ściąga koc z krzesła i zaczyna go składać. 
15.45 
Pani spod głośnika ciągle składa koc (już 2 minuty!). 
15.46 
Pani spod głośnika zabiera koc, torebkę i idzie odnieść taboret. Gdy odkłada taboret, uruchamia się czujnik ruchu i zapala się światło. Pani zadowolona wychodzi. (Przecież miało być 45 min., więc o co chodzi?). Reszta nadal siedzi i oddycha w ciszy i spokoju (już teraz ze światłem). 
15.48 
Przychodzi pani z obsługi. Koniec seansu. 
Wychodzę z groty. Przede mną dwie panie. Jedna (około 80 lat) narzeka że coś tam źle było, krzesła twarde, to nie tak... i mówi na cały głos "Ja pierdolę, już tu więcej nie przyjdę". 
Idę do parku.