wtorek, 5 stycznia 2021

- „Wieniec pogrzebowy”

„Wieniec pogrzebowy” 

Grzegorz automatycznie dziękował za kondolencje i wyrazy współczucia po śmierci żony. Nie patrzył kto do niego podchodzi i co mówi. Ciągle nie docierało do niego, że już po wszystkim, że jego żona leży w trumnie i za chwilę grabarz przysypie ją ziemią. Na zawsze. 
- Bardzo panu współczuj - powiedziała młoda dziewczyna, która podeszła do Grzegorza ostatnia - nie zna mnie pan… jestem Gosia, pracowałam razem z pana żoną… nie mogę uwierzyć, że ona nie żyje - i łzy zaczęły jej spływać po bladych policzkach. 
- Dziękuję pani… tak, żona wspominała że ma nową koleżankę w pracy… chyba bardzo panią polubiła. 
- Znałyśmy się tylko cztery miesiące, ale też ją bardzo polubiłam - łzy ciągle płynęły jej po policzkach - jeszcze tydzień temu opowiadała, jak pana poznała i żebym się nie martwiła, że jestem sama, bo nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy spotka mnie miłość, a teraz… nie mogę uwierzyć… Przed Grzegorzem nagle pojawił się obraz tego dnia, w którym pierwszy raz zobaczył swoją żonę. 

Kwiaciarnia na obrzeżach miasta. Przyszedł odebrać wieniec pogrzebowy. Zmarła jego matka, był bardzo przybity. Mała kwiaciarka wręczając mu wieniec smutnym głosem zapytała: „Od kochającego syna Grzegorza dla mamy”, tak miało być na wstędze? Grzegorz pokiwał głową, zapłacił i… patrzył na dziewczynę trzymającą wieniec pogrzebowy, patrzył w jej niebieskie oczy okolone blond włosami, patrzył i patrzył. Po roku została jego żoną. 

- Proszę pana? - z zamyślenia wyrwał go smutny głos Gosi. Grzegorz uświadomił sobie gdzie się znajduje i spojrzał na dziewczynę. Gosia trzymała przed sobą wieniec pogrzebowy, a on patrzył na nią przez ten wieniec… patrzył w jej niebieskie oczy okolone blond włosami, patrzył i patrzył…